Magdalena Witkiewicz "Listy pełne marzeń"
Są takie książki, które otulają nas jak ciepły kocyk, ogrzewają serducho i dają wiarę w ludzi pomimo zakrętasów życiowych i wszelakich katastrof. Właśnie gdy wszystko u mnie szło nie tak dostałam przesyłkę pachnącą pierniczkami i świętami pomimo październikowego babiego lata! Tak oto mój nastrój dzięki tej małej paczuszce zmienił się diametralnie i uwierzyłam, że Święty Mikołaj może nas zaskoczyć nawet wtedy gdy zupełnie nie jesteśmy w iście świątecznym nastroju.
Wyciszyłam wszelkie zmysły i wieczorem kiedy wszyscy sobie grzecznie spali ja w moim fotelu królowej zaczęłam krok po kroku zagłębiać się w historię Maryli Jędrzejewskiej. Poznajemy ją w momencie kiedy dostaje tajemniczy list, który został dostarczony u progu Bożego Narodzenia. Jest to szczególna dla niej pora, kiedy jej działalność konspiratorska jest wzmożona, a zaprzyjaźnieni listonosze biorą współudział w jej zaplanowanym nielegalnym procederze. Pomimo, że ma siedemdziesiąt lat jest to staruszka, której formy i pomysłowości pozazdrościłby jej niejednej równolatek. Przy jej sekretarzyku rozstrzygają się decyzje ważące o losach kolejnych jej potrzebujących podopiecznych. Warunek jest jeden muszą oni przekonać starszą panią, że ich marzenia są warte spełnia. Jedno jest pewne bycie Świętym Mikołajem wymaga niebywałej wrażliwości i znajomości ludzkich serc.
"Listy pełne marzeń" są idealne dla tych którzy potrzebują relaksu i historii, które mimo swych zwrotów akcji mają szczęśliwe zakończenie. Dla mnie była to wielka przyjemność przeczytać kolejną fantastyczną książkę Magdalenę Witkiewicz, która jest także dumną właścicielką czterech kotów. Z pewnością były one inspiracją dla niektórych wątków w książce ale ciiii ja tego wam nie powiedziałam! Miłego czytania moliki książkowe :-)
Komentarze
Prześlij komentarz