„Eleonor Oliphant ma się całkiem dobrze” Gail Honeyman
Zdarza mi się czasem czytając książkę, że nie mogę wrócić do
świata realnego. Czuję każda komórką swego jestestwa, że powstała tak niezwykła
więź emocjonalna z bohaterem, która uporczywie nie pozwala mi wrócić do moich obowiązków
codziennych. Tak się właśnie stało z Eleonor, której historia niezwykle mnie wciągnęła.
I jak tu żyć, kiedy książka się kończy,
a ty chciałabyś jeszcze pobyć z bohaterem i dowiedzieć się, jak dalsze jego losy
się potoczą? Cóż jest smuteczek, że to już koniec ale jest też satysfakcja, że
trafiło się na tak fantastyczną książkę, której oddało się kawałeczek swojego
cennego czasu.
Oto przed wami 30-letnia kobieta, której rutyna dnia zapewnia
jej błogie bezpieczeństwo. W pracy uważają ją za dziwaka, nie ma też żadnych
znajomych ani przyjaciół, a swoje obowiązki księgowej wykonuje z należytą starannością. Wiedzie ona oszczędne życie, a jej ekscytacja rośnie, wtedy kiedy
pozwala sobie na zakupy w Tesco. Pielęgnuje też swoją jedyną roślinę doniczkową,
jest jednak coś co burzy jej systematycznie uporządkowane życie. Jesteście ciekawi
co to takiego??? No dobrze, ale zdradzę tylko mały skrawek powieści, to są telefony matki i poznany w pracy informatyk
Raymond, który małymi krokami totalnie jej przeorganizuje życie. Lunche, które
początkowo wspólnie spędzają są miłym oderwaniem się od pracy, powoli
wprowadzają świeżość do jej życia i kruszą jej pancerz, którym szczelnie odgrodziła
się od ludzi.
Obiecuję Wam, że na pewno nie jest to książka nudna niczym flaki
z olejem, bo już niektórzy z Was mogą dostać gęsiej skórki na widok słowa „rutyna”.
Eleonor wzrusza, rozśmiesza, a czasami
złości, z pewnością odczujesz całą paletę emocji wraz z nią. Być może tak samo,
jak ja będziesz też miał/-a ochotę ją czule przytulić i powiedzieć, że watro
walczyć o siebie, bo na końcu każdej ciemnej dziury zawsze pojawia się małe
światełko. Kochani nie czekajcie tylko szybcikiem zdobywajcie swój egzemplarz „Eleonor Oliphant ma się całkiem dobrze” Gail Honeyman, bo czeka Was niesamowita uczta czytelnicza.
Tymczasem ja dzielę się z Wami z moim ulubionym fragmentem książki:
„Mimo wiatru miło było
wyjść z domu i zamiast jechać autobusem, postanowiłam pójść pieszo, żeby
nacieszyć się niknącym słońcem. Wielu ludzi zrobiło podobnie. Poczucie
przynależności do tłumu sprawiło mi przyjemność. Wrzuciłam dwadzieścia pensów
do papierowego kubka siedzącemu na chodniku mężczyźnie z sympatycznym psem.
Kupiłam sobie pączka w Greggs i zjadłam go po drodze. Uśmiechnęłam się do
szczególnie brzydkiego dziecka, które wygrażało mi piąstką z jaskrawego wózka.
Dobrze było zauważać te wszystkie szczegóły. Fragmenty życia – dzięki nim
człowiek mógł się poczuć malutką częścią ludzkości, pożytecznie wypełniająca
przestrzeń, choćby najmniejszą”.
Hmm mam ochotę prreczytac ta książkę :D
OdpowiedzUsuńTo działaj Kamila i zdobądź swój egzemplarz :-)
UsuńCzłowiek, zwierzę stadne. Tak odnośnie tej maleńkości i bycia w tłumie.
OdpowiedzUsuńTak, to kwintesencja tego cytatu!
Usuń