Mój dzień z "Ch...ową Panią Domu" Magdaleny Kostyszny
Zaczęło się to wszystko od pewnego zimnego, kwietniowego
poranka. A było to tak…
Pobudka 5.30
- Aga wstawiaj. Kazałaś
mi, abym ciebie obudził - mówi do mnie znajomy głos
- Uhmmmmm – na to ja odpowiadam śpiącym głosem. Metoda 5
sekund nie działa, robię się coraz bardziej senna, przytulam się do podusi,
okrywam cieplutką pierzynką…i
Godzina 8.00
Wstaje na równe nogi przecież miałam już wcześniej wstać i ogarnąć
co nieco. Oto o tej godzinie powinnam siedzieć i dumie machać nogą pod stołem,
popijając kawę i myśleć - jaka genialna
ze mnie pani swojego czasu. Rzeczywistość jest brutalna i nie ma pomarańczowego
światła ”poczekaj zaraz będzie czerwone” odpoczniesz sobie.
Człapie do łazienki, szybka poranna toaleta i coś trzeba wrzucić na ząb. Najszybsza metoda to musli z mlekiem, ale nagle czuję jak coś mięciutkiego dotknęło mojej nogi – to kot zwany Funflem. Zaczynam go głaskać, futrzak momentalnie dostaje paraliżu, przewraca się na bok i „miziaj mnie jeszcze” – tak brzmiałoby to w języku kocim.
Człapie do łazienki, szybka poranna toaleta i coś trzeba wrzucić na ząb. Najszybsza metoda to musli z mlekiem, ale nagle czuję jak coś mięciutkiego dotknęło mojej nogi – to kot zwany Funflem. Zaczynam go głaskać, futrzak momentalnie dostaje paraliżu, przewraca się na bok i „miziaj mnie jeszcze” – tak brzmiałoby to w języku kocim.
Lawiruje miedzy kuchnią, a salonem gdzie włączyłam
wiadomości w TV, próbuje ogarnąć jedno i
drugie, bo poinformowana kobieta to „niebezpieczna kobieta” – aż tu nagle
słyszę podejrzany dźwięk w kuchni, no cóż sprzątanie, mleko mi wykipiało. Ratuje
co się da, musli smakuje egzotyczne, bo to egzotyczne z Biedronki. Pomimo tej czarnej serii porannej postanowiłam
sprawić sobie metamorfozę, a mianowicie zapleść sobie francuza, bo nic tak nie
uszczęśliwi kobietę jak małe przyjemności każdego dnia. Jeszcze tylko smażę
kotleciki na obiad i wtem patrzę, a tu godzina 10.20 i przebieram się
szybcikiem do pracy.
Przystanek bus, przystanek drugi bus i punkt 11.50 jestem prawie
na miejscu przeznaczenia. Ale nie myślcie, że jest tak prosto - mam do pracy na 12.00 i trzeba tu jeszcze
dobiec, wypruwam niczym struś pędziwiatr. A tu bieg z przeszkodami, a
mianowicie: schody przejście podziemne, muzycy, spożywczak kusi i powtarza
magiczne zaklęcie „wejdź kup pączusia” (dziś pączusiom mówię stanowcze - nie!), park i 3 minuty przed czasem jestem w
pracy.
Lecę się podpisać na liście obecności, a tu koleżanka mówi
do mnie:
- Aga jest ta książka dla ciebie!
-Ale jaka?- ja jej na to
- Ta ch...owa - mówi ściszonym głosem
Wnet doznałam olśnienia dzień wcześniej zamówiłam dla siebie
książkę „Ch…owa Pani domu” Magdaleny Kostyszyn i nie przypuszczałam, że tak
szybko będzie mi dane zgłębiać tajniki iście alchemicznej wiedzy. Życie jednak czasami
ma dla nas w nagrodę - kremówkę z wisienką
w postaci książki.
STOP! Trzeba wrócić na zmienię, bo oto widzę, że idzie na
zajęcia do mnie umówiona grupa dzieci. Praca równa się pasja, więc z radością wychodzę
im naprzeciw. Tym razem są same dziewczynki, niektóre już mnie znają z
poprzednich wizyt. Nagle jedna z nich do mnie mówi:
- Proszę panią! Wygląda pani dziś inaczej…
Ja dumna odpowiadam jej na to:
- Oj chyba wiem o co ci chodzi! Mam mowa fryzurę :-)
Pamiętaj komplementy mogą cię zaskoczyć zupełnie nieoczekiwanie,
a szczególnie jeśli wypowiadane się przez dzieci.
- Właśnie, że nie! Nie ma pani tych żółtych włosów!
Ostatnio nie miałam po drodze do fryzjera, przy mojej
metamorfozie uwidoczniły mi się ciemne odrosty. Zupełnie zbita z tropu,
podziękowałam szerokim uśmiechem, za tak unikalny komplement. A, że dzień się
jeszcze nie skończył dostałam jeszcze jeden komplet tym razem od jednej pani,
że wyjątkowo młodo w tej fryzurze wyglądam. No cóż poczułam się staroooooo - w
przedniej wersji……….
Koniec dniówki!!! 20.00
Idąc żwawym krokiem dostrzegłam srebrną strzałę, czyli mój
bus – obieramy kierunek dom. Jeszcze ostatni rzut na iście upragniona książkę i
nie mogę się powstrzymać, żeby nie przeczytać kilku stron. Łapię przelotne,
zniesmaczone spojrzenie, prawdopodobnie fanki Perfekcyjnej pani Domu, chyba
kierowca też intuicyjnie to wyczuł, bo
wyłączył światło- koniec czytania!!!. Reszta trasy upływa mi przy sączących się
hiciorach z radia.
Nareszcie w domu Po 21.00
Szybka kolacja (a mama powtarzała nie je się po 19!) –
przegryzając kabanosy i popijając gorącą herbatą zagłębiam się dalej w książkę.
Jakże się cieszyłam, że mój dzień nie był perfekcyjny i doskonale się wpasował
w to o czym pisze Magda.
I teraz apel do Perfekcyjnych Pań Domu, moje kochane dajmy
sobie luz, nie musimy być perfekcyjne. Za 10 lat nie będziemy mieć wspomnień
jak czysty był blat kuchenny, piekarnik, albo okna. Książka jest przeznaczona
dla singielek, dla pań domu z dziećmi lub bez, dla kobiet pracujących …itp. Dla
mnie czas poświęcony tej książce był relaksujący i przy tym ubawiłam się
doskonale. Mimo, że Chujowa Pani Domu (można ją też znaleźć na FB, pod ta sama
nazwą) dosadnie kieruje do nas słowa (i cały urok w tym!) nic w tym nie ujmuję
tej pozycji wydawniczej. Mamy tu porady nie tylko dotyczące prowadzenia naszego
domu ale też ogólnie życia Przytoczę
fragment , który mi się bardzo spodobał :
„Gdybyśmy tak czas przeznaczony na oglądanie ulubionego
serialu poświęciły na rozmowę z samym sobą, mogłoby się okazać, że doskonale
wiemy, czego chcemy, ale boimy się po to sięgnąć. Zaproś siebie na filiżankę doskonałej
kawy do luksusowej kawiarni. Niech to będzie najdroższe latte w twoim życiu.
Pal licho pieniądze, tu ważą się twoje dzieje, wydarza się prawdziwa historia!
Odrzuć myśl o czekoladowym ciastku. Nie rób tego, powtarzam nie rób! A później najzwyczajniej
w świecie odpowiedz sobie na pytanie, czy twoje życie wygląda dokładnie tak,
jak to sobie wyobrażałaś .”
Moje drogie Ch…owa Pani Domu zaprasza Was do swojego świata i
nawet nie będziecie musiały ściągać butów. Nie byłabym sobą gdybym na
koniec nie zacytowała męskiego głos w
moim domu :
”Połóż się, nie rób nic
(a od siebie dodam)
i koniecznie przeczytaj
Ch…ową Panią Domu Magdaleny Kostyszyn”.
P. S To moja najdłuższa recenzja i mam nadzieję, że nie zmęczyłam Was bardzo. A jak dotrwałyście do tego momentu to zróbcie sobie prezent i dziś zrezygnujcie ze sprzątania oraz gotowania. A co należy Wam się!
Dobrze dziś już nic nie zrobię, i co z tego, iż jest 10 rano, niech świat się wali, nie chce mi się :p
OdpowiedzUsuńPrawidłowo! Do tej wizji dodałam bym przyjemną książkę i mężczyznę, który spełnia nasze wszelakie zachcianki :-) Pozdrawiam!
UsuńO "Ch...owej Pani Domu" nie słyszałem, ale tą perfekcyjną też się nie interesuję, więc mnie to nie dziwi :) Świetny post, przepełniony humorem. Bardzo fajnie się go czytało. Pozdrawiam! :)
OdpowiedzUsuńSłowa uznania dla mnie od mężczyzny, to dla mnie coś i to przy takim poście - brawa! Pozdrawiam!
UsuńNiestety nie mogę dziś zrezygnować z gotowania - mam bazę na placki cukiniowo-buraczane z wczoraj i właśnie tak sobie myślę, że pewnie nie powinno się tego trzymać w lodówce, więc taka właśnie ze mnie chu...owa pani domu! :D
OdpowiedzUsuńMagdalena perfekcjonizm jest przereklamowany, każda ma coś z "Ch...owej Pani Domu" :-)
UsuńDotrwałam do końca, nie zamęczyłaś ;) Brzmi lekko i obiecująco, czemu by nie?
OdpowiedzUsuńNatalia cieszy mnie to bardzo, to teraz czas na małe przyjemności dla siebie :-) pozdrowienia!
UsuńNie wiem jak długo trwa u mnie wewnętrzna walka perfekcyjnej i ch..wej pani domu. ;) PS: Z chęcią przeczytałabym tę książkę!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, Szufladopółka
Polecam, pozwala złapać dystans do świata i tego co mamy do ogarnięcia w danym momencie :-) uściski!
UsuńCzuję, że dogadałabym się z tą książką :)
OdpowiedzUsuńCzuje, że twoja intuicja kobieca jest w tej kwestii niezawodna :-)
UsuńMuszę w końcu przeczytać :)
OdpowiedzUsuńKoniecznie :-)
UsuńZ chęcią po nią sięgnę w wolniejszym czasie. :)
OdpowiedzUsuńBookendorfina
muszę ja wresszcie kupić
OdpowiedzUsuń